sobota, 17 maja 2014

Przebudzienie Brana.


 

Kiedy Bran próbuję otworzyć swoje oczy pokazać się światu, że żyje pojawia się wrona która nakazuje mu latać. Bran nie jest głupi wie, że tego nie potrafi nie ma skrzydeł. Wrona dziobie go i nadal nakazuje mu latać. W pewnym momencie Bran widzi całe Królestwo może sięgnąć wzrokiem jeszcze dalej do Essos, do Asshai przy Cieniu i daleko w głąb serca zimy. Widzi różne rzeczy ale nie wiadomo o co dokładnie chodzi więc teraz pozwolę sobie zacytować fragment:
''- Co ty ze mną robisz? - spytał wrony.
Uczę cię latać.
- Ja nie potrafię latać!
Właśnie teraz lecisz.
- Ja spadam!
Każdy lot zaczyna się spadaniem, powiedziała wrona. Spójrz w dół.
- Boję się…
Spójrz w dół!
Bran popatrzył w dół i poczuł ucisk w żołądku. Ziemia pędziła ku niemu. Cały świat
leżał pod nim, ogromny gobelin bieli, brązu i zieleni. Widział wszystko tak wyraźnie, że
przez chwilę zapomniał strachu. Widział całe Królestwo i wszystkich jego mieszkańców.
Zobaczył Winterfell tak samo, jak widzi je orzeł, jego wysokie wieże, trochę
przysadziste, gdy oglądane z góry, mury - zaledwie nitki na ziemi. Zobaczył maestera
Luwina, jak stoi na swoim balkonie przygląda się niebu przez lupę z wypolerowanego brązu,
a potem marszcząc czoło, zapisuje coś w księdze. Zobaczył swojego brata, Robba, wyższego i
silniejszego niż wtedy, gdy widział go, jak ćwiczy się w szermierce na dziedzińcu, posługując
się prawdziwym mieczem. Zobaczył Hodora, olbrzyma ze stajni, który niósł kowadło do
kuźni Mikkena swobodnie, jakby to był snopek słomy. W sercu bożego gaju ogromne białe
drzewo dumało nad swoim odbiciem w czarnym stawie, szeleszcząc liściami w chłodnym
wietrze. Uniosło oczy znad wody i popatrzyło na Brana ze zrozumieniem, kiedy poczuło, że i
on patrzy na nie z góry.
Bran spojrzał na wschód i dostrzegł galerę mknącą przez wody Bite. Ujrzał matkę,
która siedziała sama w kabinie i patrzyła na splamiony krwią sztylet leżący przed nią na stole;
w tym samym momencie wioślarze pracowali mocno wiosłami, ser Rodrik zaś pochylał się
nad poręczą dręczony mdłościami. Przed nimi zbierała się burza, ogromna, ciemna, rycząca
nawałnica przecinana błyskawicami, lecz oni jej nie widzieli.
Popatrzył na południe i ujrzał błękitnozielony nurt rzeki Trident. Zobaczył, jak ojciec,
zasmucony, prosi o coś Króla. Zobaczył Sansę płaczącą samotnie w nocy oraz Aryę, która
patrzyła czujnie w milczeniu, skrywając swoje tajemnice głęboko w sercu. Wszędzie, dookoła
wszystkich ludzi, widać było cienie. Jeden z nich był czarny jak popiół i miał straszną twarz
ogara. Inny nosił złocistą niczym słońce zbroję. Nad oboma górował olbrzym w zbroi z
kamienia, lecz kiedy podniósł przyłbicę, we wnętrzu jego hełmu nie widać było nic poza
ciemnością i gęstą czarną krwią.
Bran podniósł oczy i z łatwością popatrzył ponad wodami wąskiego morza na Wolne
Miasta, na zielone morze Dothraków, a potem sięgnął wzrokiem jeszcze dalej do Vaes
Dothraki, baśniowej krainy Jadeitowego Morza, do Asshai w Cieniu, gdzie smoki
wygrzewały się w słońcu.
Wreszcie spojrzał na północ. Zobaczył tam Mur lśniący jak niebieski kryształ, ujrzał
swojego przyrodniego brata, Jona, śpiącego samotnie w zimnym łóżku, jego skóra stawała się
coraz bledsza i twardsza, w miarę jak zapominał o wszelkim cieple. Popatrzył też poza Mur,
za nie kończące się lasy pokryte śniegiem, za zmarznięty brzeg i ogromne niebieskobiałe
rzeki lodu i martwe równiny, na których nic nie rosło i nic nie żyło. I patrzył coraz dalej na
północ, aż dotarł wzrokiem do zasłony światła na krańcu ziemi, a nawet jeszcze dalej.
Popatrzył głęboko w samo serce zimy i krzyknął przerażony. Poczuł na policzkach piekące
łzy.
Teraz już wiesz, wyszeptała wrona, siadając mu na ramieniu.
Teraz już wiesz, dlaczego musisz żyć.
- Dlaczego? - zapytał Bran, nie rozumiejąc i ciągle spadając.
Ponieważ nadchodzi zima.
Bran spojrzał na wronę siedzącą na jego ramieniu, a ona popatrzyła na niego. Miała
troje oczu i to trzecie oko pełne było przerażającej wiedzy. Bran spojrzał w dół. Teraz widział
pod sobą tylko śnieg, zimno i śmierć, zmarznięte pustkowie, z którego wznosiły się ostre,
błękitnobiałe iglice. Pędziły ku niemu niczym dzidy. Ujrzał wbite na ich szpice kości tysięcy
innych śniących. Przeraził się bardzo.
- Czy można jeszcze być dzielnym, jeśli ktoś się boi? - Usłyszał swój własny glos
jakby z oddali.
Dotarł do niego głos ojca. - Tylko wtedy można okazać odwagę.
- No, Bran, ponaglała go wrona. - Wybieraj. Latasz albo umierasz.
Śmierć wyciągnęła po niego ramiona, krzycząc przeraźliwie.
Bran rozpostarł ramiona i poleciał.
Niewidzialne skrzydła poddały się wiatrowi i pociągnęły go w górę. Przerażające
lodowe iglice cofnęły się. Niebo otworzyło się w górze nad nim. Bran unosił się coraz wyżej.
To było lepsze od wspinaczki. Lepsze od wszystkiego innego. Świat w dole kurczył się coraz
bardziej.
- Lecę! - krzyknął uradowany.
Widzę - odparła trójoka wrona. Wzbiła się w powietrze, uderzając go skrzydłami
po twarzy, zwalniając jego lot, oślepiając go. Zachwiał się w powietrzu, czując na policzkach
uderzenia skrzydeł. Wrona dziobała go boleśnie, aż poczuł nagle na środku czoła przenikliwy
ból.
- Co robisz? - krzyknął.
Wrona otworzyła dziób i zakrakała przeraźliwie prosto w jego twarz, a potem szara
mgła zadrżała, zawirowała wokół niego i oderwała się jak zerwana zasłona. Wtedy zobaczył,
że wrona jest w rzeczywistości kobietą, słącą o długich, czarnych włosach, a on wiedział, że
skądś ją zna.|" Bran. Gra o tron.

 
Zastanawia mnie wiele rzeczy w tym śnie..po co Bran ma żyć jakie jest jego zadanie.. Kto jest tym olbrzymem z kamienia, szczerze przyszło mi na myśl wiele postaci ŚMIERĆ, GÓRA nawet Rhaegar. Nie mam pojęcia. Ciekawi mnie tez wątek zimy i Innych..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz