wtorek, 10 czerwca 2014

Pochodzenie Jona Snow.




Na internetowych blogach można znaleźć mnóstwo teorii na temat pochodzenia Jona. Jedni kochają teorie R+L=J ja jednak nie jestem jego zwolenniczką chociaż ma w sobie jakiś urok.. Niby Lód i Ogień ale czyż to by nie było zbyt proste rozwiązanie jak na Martina uważam że stać go na wiele więcej kto wie może on jest samym AA. Ciężko stwierdzić myślę że na ten temat też kiedyś napisze. Jest też teoria że jego matką była Wylla zwykła służąca lub też Ashara Dayne ja jestem jak najbardziej za tym aby była to ona poza tym mam pewne przeczucia co do tego jak Lyanna umarła i dlaczego według mnie była w ciąży ale to nie Jona urodziła. To był ktoś inny, myślę że wiele osób które czytały książki zapomniało o tym fragmencie lecz dzisiaj go jeszcze nie wyjawię jak dla mnie jest niesamowicie ciekawy. Bardzo interesujące jest też to dlaczego Benjen Star wstąpił do nocnej straży czyżby coś przeskrobał? Dobrze a teraz parę cytatów z książki w którym wspomina się matkę Jona i jego samego.
''- Masz dopiero czternaście lat - przypomniał mu Benjen. - Nie jesteś mężczyzną. Nie miałeś jeszcze kobiety i nie wiesz, czego musiałbyś się wyrzec.
- Nie dbam o to! - zaprzeczył Jon.
- Może i by tak było, gdybyś wiedział, co masz do stracenia - rzekł Benjen. - Nie wyrwałbyś się wtedy tak ochoczo, synu.
Jon poczuł wzbierający w nim gniew. 
- Nie jestem twoim synem! 
Benjen Stark podniósł się.
- Tym większa szkoda. - Położył dłoń na ramieniu Jona. - Przyjdź do mnie, jak już spłodzisz kilku bękartów. Zobaczymy, co powiesz wtedy. 
- Nigdy nie spłodzę bękarta - wycedził. - Nigdy! - Wyrzucił z sibie to słowo niczym żmija jad. (...)" Jon. Gra o tron.
''...lecz cień jjego zmarłego brata wciąż pozostawał między nimi, podobnie jak ten drugi, cień kobiety, której imienia nie chciał wymawiać, a która urodziła mu bękarta." Catelyn. Gra o tron.
''– A co z Jonem Snow, mój panie? – wtrącił maester Luwin.
Catelyn znieruchomiała na dźwięk tego imienia. Ned wyczuł jej gniew i odsunął się.
Wielu mężczyzn płodziło bękarty. Catelyn dojrzewała, posiadając już tę wiedzę. Nie zdziwiła się więc, kiedy w pierwszym roku ich małżeństwa dowiedziała się, że Ned spłodził syna z jakąś dziewczyną spotkaną przypadkowo w czasie jednej z wypraw. Rozumiała to, miał swoje potrzeby, cały rok spędzili oddaleni od siebie, on na wojnie, na południu, ona bezpieczna w zamku swojego ojca w Riverrun. Większą uwagę poświęcała Robbowi, którego wtedy nosiła jeszcze przy piersi, niż mężowi, którego ledwie znała. Rozumiała, że mężczyzna potrzebuje pociech między kolejnymi bitwami. Nie wątpiła też, że zajmie się dzieckiem, gdyby zdarzyło mu się je spłodzić.
On jednak posunął się dalej. Starkowie różnili się od innych. Ned zabrał swojego bękarta do domu i na oczach całej północy nazwał go „synem". Kiedy wojny wreszcie się skończyły i Catelyn zjechała do Winterfell, Jon i jego mamka zdążyli się już zadomowić.
Dla niej był to bolesny cios. Ned zaledwie wspomniał o matce dziecka, lecz w zamku nic się nie ukryło i niebawem Catelyn coraz częściej słyszała strzępy rozmów służących, które powtarzały opowieści swoich mężów, żołnierzy. Padło imię ser Arthura Dayne'a, zwanego Mieczem Poranka, najokrutniejszego z siedmiu rycerzy straży króla Aerysa. Opowiadano, że młody lord pokonał rycerza w pojedynku. Szeptano też, jak potem Ned zawiózł miecz ser Arthura do jego młodej i pięknej siostry, która czekała w zamku zwanym Starfall, położonym na brzegu Morza Letniego. Lady Ashara Dayne, wysoka i urodziwa, o przenikliwych fioletowych oczach. Dwa tygodnie Catelyn zbierała się na odwagę, aż wreszcie którejś nocy, kiedy leżeli w łóżku, spojrzała mężowi prosto w oczy i poprosiła, żeby wyznał jej prawdę.
Był to jeden jedyny raz, kiedy przestraszyła się Neda. „Nigdy nie pytaj mnie o Jona – odpowiedział jej wtedy lodowatym głosem. – Niech ci wystarczy, że w jego żyłach płynie moja krew. Dowiem się, od kogo usłyszałaś to imię, moja pani". Obiecała mu, że więcej nie będzie pytać. Od tamtego dnia plotki ustały i nikt więcej nie wymówił w Winterfell imienia Ashary Dayne.
Bez wątpienia kochał bardzo matkę chłopca, gdyż nie chciał słuchać próśb Catelyn, by go odesłać. Tej jednej rzeczy nigdy mu nie wybaczyła. Swojego męża pokochała całym sercem, ale nie potrafiła wzbudzić w sobie podobnego uczucia wobec Jona. Wybaczyłaby Nedowi i tuzin bękartów, gdyby tylko pozostawił ich gdzieś daleko. Jon był jednak z nimi, rósł i coraz bardziej przypominał Neda, bardziej niż którekolwiek z dzieci, które mu urodziła. Fakt ten pogłębiał jej ranę.
 – Jon musi odejść – powiedziała teraz.

– On i Robb są sobie bliscy – odezwał się Ned. – Miałem nadzieję…
– On nie może zostać tutaj… – przerwała mu Catelyn. – Jest twoim synem, nie moim. Nie chcę go tutaj. – Wiedziała, jak ranią go jej słowa, choć są prawdziwe. Pozostawiony w Winterfell, chłopiec nie miałby lekkiego życia.
Ned spojrzał na nią pełnym udręki wzrokiem.
– Wiesz, że nie mogę go zabrać na południe. Nie ma dla niego miejsca na tamtejszym dworze. Chłopak z nazwiskiem bękarta… rozumiesz, jak by to wyglądało. Będą go unikać.
Catelyn postanowiła pozostać nieugięta wobec prośby męża, której głośno nie wypowiedział.
– Mówią, że twój przyjaciel Robert sam spłodził z tuzin bękartów.
– Lecz żadnego z nich nie widziano na dworze! – warknął Ned. – Kobieta Lannisterów zadbała o to. Catelyn, jak możesz być tak okrutna? To tylko chłopiec. On…
Czuł wzbierającą w nim złość. Zamierzał mówić dalej, lecz przerwał mu maester Luwin.
– Istnieje inne rozwiązanie – przemówił cicho. – Niedawno był u mnie twój brat, panie, Benjen. Przychodził w sprawie Jona. Zdaje się, że chłopiec myśli przywdziać czarny strój.'' Catelyn. Gra o tron.

poniedziałek, 26 maja 2014

Co Ned obiecał Lyanie? Jakie znaczenie mają zimowe róże? Kim byli dla siebie Rhaegar i Lyanna?

Ten wątek będzie się jeszcze bardzo długo ciągnął ponieważ co rozdział Ned o tym wspomina..tak samo jak się to tyczy zimowych róż które są ważne według mnie, ponieważ bardzo często pojawiają się w sadze. Niektórzy twierdzą że rodzicami Jona są Rhaegar i Lyanna możliwe iż George chciał to zrobić ale być może myślał że nikt na to nie wpadnie..? Nie wiem ale w sumie zbyt proste aczkolwiek Lyanna zmarła przy Nedzie i jej ostatnie słowa to 'obiecaj mi Ned' co one oznaczają czego się tycza możliwe, że już nigdy się nie dowiemy cała nadzieja w Howlandzie Reedzie który był przy tym a kto wie może Eddard żyje wątpiące.. Jest mnóstwo teorii na temat Eddarda (żyje czy nie), czy Howland Reed nie ukrywa potomka Lyanny czy Jon jest ich synem itp. itd. Myślę że o tym ostatnim już nie raz słyszeliście. Dzięki takim teorią saga żyje. A prawdopodobnie połowa z nich będzie błędnie odebrana ;). Znalazłam bardzo ciekawy fragment odnośnie pochodzenia Jona Snow lecz wyjawię go w innym temacie.
No a teraz czas na fragmenty
'' Lyanna miała zaledwie szesnaście lat, panna o niespotykanej urodzie. Ned kochał ją całym sercem. Robert uwielbiał ją jeszcze bardziej. Miała zostać jego żoną. 
– Była piękniejsza – przemówił Król po długiej chwili milczenia. Błądził spojrzeniem po twarzy Lyanny, jakby wierzył, że siłą woli przywróci ją do życia. Wreszcie podniósł się niezgrabnie. – A niech to, Ned. Musiałeś ją pochować w takim miejscu? – Mówił głosem zdławionym smutkiem. – Zasłużyła na coś więcej niż ciemność…
– Należała do Starków z Winterfell – odpowiedział spokojnie Ned. – Tu jest jej miejsce.
– Powinna spoczywać gdzieś na wzgórzu, pod drzewem owocowym, gdzie świeci słońce, płyną chmury i pada deszcz, który ją obmywa.
– Byłem przy niej w chwili śmierci – przypomniał Ned Królowi. – Pragnęła wrócić do domu i spocząć obok Brandona i ojca. – Niekiedy wciąż jeszcze słyszał jej słowa. „Obiecaj mi – mówiła, płacząc w pokoju przesyconym zapachem krwi i róż. – Obiecaj mi, Ned". Gorączka pozbawiła ją sił, dlatego mówiła ledwo słyszalnym szeptem, lecz kiedy obiecał spełnić jej prośbę, strach z oczu jego siostry ustąpił. Ned pamiętał, jak się wtedy uśmiechnęła, jak mocno ścisnęła mu dłoń, zanim wypuściła nić życia – z dłoni Lyanny wysypały się płatki róży, czarne i martwe. Potem już nic nie pamiętał. Odnaleziono go uczepionego jej ciała, milczącego i pogrążonego w smutku. Howland Reed, mały wyspiarz, rozłączył ich dłonie, lecz tego Ned już nie pamiętał. – Przynoszę jej kwiaty, kiedy tylko mogę – powiedział. – Lyanna bardzo… bardzo je lubiła.
Król dotknął jej policzka, muskając palcami surowy kamień, jakby dotykał twarzy żywej kobiety.
– Ślubowałem, że zabiję Rhaegara za to, co jej zrobił.
– I tak się stało – przypomniał mu Ned.
– Tylko raz – odparł Robert z goryczą.
Przybyli do brodu rzeki Trident, kiedy wokół szalała bitwa. Robert ze swym ogromnym młotem, w hełmie z rogami, natomiast targaryeński książę w czarnej zbroi. Na jego napierśniku widniał rodowy herb, trzygłowy smok, ozdobiony rubinami, które w blasku słońca migotały jak płomyki ognia. Czerwone wody Tridentu kipiały wokół kopyt ich wierzchowców, kiedy objeżdżali się i zadawali ciosy raz po raz, aż wreszcie druzgocący młot Roberta dosięgnął smoka i piersi, którą skrywał. Kiedy Ned dotarł na miejsce walki, Rhaegar leżał martwy w wodzie, a żołnierze obu armii brodzili w kotłującej się wodzie w poszukiwaniu rubinów, które posypały się ze zbroi pokonanego.
– W snach zabijam go co noc – wyznał Robert. – I tysiąc śmierci byłoby za małą karą.''

'' - Podstęp nigdy nie był obcy Targaryenom - powiedział Robert. Znowu wzbierał w nim gniew. Lannister odpłacił im za to podobną monetą. Zasłużyli na to. Nie martw się, ta sprawa nie zakłóci mojego snu.
- Nie było cię tam - odparł Ned, a w jego słowach zabrzmiała gorycz. On rzadko kiedy spał spokojnie. Już czternaście lat próbował przespać swoje kłamstwa, lecz one wciąż nie dawały mu spokoju. - Nie było to honorowe zwycięstwo.
- Niech Inni wezmą twój honor! - zaklął Robert. - Czy którykolwiek z Targaryenów wiedział, co to honor? Zejdź do swojej krypty i spytaj Lyannę o honor smoka!
- Pomściłeś Lyannę nad Tridentem - odparł Ned, zatrzymując się przy Królu. Obiecaj mi, Ned, wyszeptała wtedy''

sobota, 17 maja 2014

Czy Jaimie i Cersei są Lannisterami?



Następny wątek jest związany z bliźniętami. Czy oni aby na pewno są Lannisterami? Czy może są Targaryenami? Do mnie przymawiają jako Targaryenowie, chyba jedyni których darzę jakimś uczuciem. Co do Cersei nie jest ono do końca sprecyzowane, ale myślę że jest po prostu kobietą, która reaguje bardzo gwałtownie pod wpływem emocji. Wracając do tematu czemu oni a nie Tyrion? A no właśnie nie wydaję się to zbyt proste? Jak dla mnie to właśnie Tyrion jest prawdziwym lwem jak sama Shea go nazywa. Jest karłem i jego Ojcu wydaję się, że być może jest bękartem ale go uznaje. Myślę, że Tywin miał jakieś podejrzenia co do tego czy jego żona Joanna nie kocha Arysa. Ten wątek jest naprawdę ciekawy z tego względu, że po pierwsze Cersei i Jaime się kochają niczym Targaryenowie którzy żenili się ze sobą po drugie Barristan Selmy mówi o dziwnych sytuacja, aczkolwiek tego nie precyzuje. Po trzecie widzimy jak szalony jest Joffrey, geny nie muszą się ujawniać w pierwszym pokoleniu. Kolejnym argumentem dla mnie jest to, że siostra Tywina Lannstera (nie pamiętam jak miała na imię) mówi Jaimiemu, że tylko Tyrion był synem Tywina. Geny może i nie są takie same jak u Targaryenów ale trzeba pamiętać że Joanna była z rodu Lannisterów.
I wychodziłoby na to, że Jaime jest królobójcą i ojcobójcą ! Dobra dość tego gdybania. ;)

Rodzina Starków przed rebelią Roberta.




Jak wyglądała rodzina Starków przed rebelią. Z jednej strony ciekawe pytanie, bo możemy opisać w ten sposób 3 postacie które nie żyją, a mianowicie Lyannę jej ojca Rickarda oraz brata Brandona który miał ożenić się nie z kim innym jak Catelyn Tully. Biedny Paluszek został przez niego okaleczony ;c
No dobra to teraz czas na jakieś super cytaciki blablabla :D.

'' Miał przed sobą trzy grobowce. Lord Rickard Stark, ojciec Neda, był mężczyzną o pociągłej, surowej twarzy. Kamieniarz znał go dobrze. Siedział z prostotą i godnością, z dłonią zaciśniętą na rękojeści miecza, chociaż w życiu miecze go zawiodły. W mniejszych grobach po obu stronach spoczywały jego dzieci. 
 Brandon zmarł w wieku dwudziestu lat, uduszony z rozkazu szalonego króla Aerysa Targaryena, na kilka dni przed dniem, w którym miał poślubić Catelyn Tully z Riverrun. Ojciec musiał patrzeć, jak umiera syn. To Brandon urodził się, żeby wstąpić na tron, był najstarszy.
 Lyanna miała zaledwie szesnaście lat, panna o niespotykanej urodzie. Ned kochał ją całym sercem. Robert uwielbiał jeszcze bardziej. Miała zostać jego żoną
- Była piękniejsza - przemówił Król po długiej chwili milczenia. Błądził spojrzeniem po twarzy Lyanny, jakby wierzył, że siłą woli przywróci ją do życia. Wreszcie podniósł się niezgrabnie. - A niech to, Ned. Musiałeś ją pochować w takim miejscu? - Mówił głosem zdławionym smutkiem. - Zasłużyła na coś więcej niż ciemność..."
 Eddard. Gra o tron.

Takie opisanie na początek. W następnych tematach będę chciała rozwinąć bardziej temat Lyanny i zimowych róż z Winterfell które będą się ciągnąć bardzo długo do tego jeszcze pochodzenie Jona Snow, ale nie wiem czy aby na pewno to dobre połączenie.   

Przebudzienie Brana.


 

Kiedy Bran próbuję otworzyć swoje oczy pokazać się światu, że żyje pojawia się wrona która nakazuje mu latać. Bran nie jest głupi wie, że tego nie potrafi nie ma skrzydeł. Wrona dziobie go i nadal nakazuje mu latać. W pewnym momencie Bran widzi całe Królestwo może sięgnąć wzrokiem jeszcze dalej do Essos, do Asshai przy Cieniu i daleko w głąb serca zimy. Widzi różne rzeczy ale nie wiadomo o co dokładnie chodzi więc teraz pozwolę sobie zacytować fragment:
''- Co ty ze mną robisz? - spytał wrony.
Uczę cię latać.
- Ja nie potrafię latać!
Właśnie teraz lecisz.
- Ja spadam!
Każdy lot zaczyna się spadaniem, powiedziała wrona. Spójrz w dół.
- Boję się…
Spójrz w dół!
Bran popatrzył w dół i poczuł ucisk w żołądku. Ziemia pędziła ku niemu. Cały świat
leżał pod nim, ogromny gobelin bieli, brązu i zieleni. Widział wszystko tak wyraźnie, że
przez chwilę zapomniał strachu. Widział całe Królestwo i wszystkich jego mieszkańców.
Zobaczył Winterfell tak samo, jak widzi je orzeł, jego wysokie wieże, trochę
przysadziste, gdy oglądane z góry, mury - zaledwie nitki na ziemi. Zobaczył maestera
Luwina, jak stoi na swoim balkonie przygląda się niebu przez lupę z wypolerowanego brązu,
a potem marszcząc czoło, zapisuje coś w księdze. Zobaczył swojego brata, Robba, wyższego i
silniejszego niż wtedy, gdy widział go, jak ćwiczy się w szermierce na dziedzińcu, posługując
się prawdziwym mieczem. Zobaczył Hodora, olbrzyma ze stajni, który niósł kowadło do
kuźni Mikkena swobodnie, jakby to był snopek słomy. W sercu bożego gaju ogromne białe
drzewo dumało nad swoim odbiciem w czarnym stawie, szeleszcząc liściami w chłodnym
wietrze. Uniosło oczy znad wody i popatrzyło na Brana ze zrozumieniem, kiedy poczuło, że i
on patrzy na nie z góry.
Bran spojrzał na wschód i dostrzegł galerę mknącą przez wody Bite. Ujrzał matkę,
która siedziała sama w kabinie i patrzyła na splamiony krwią sztylet leżący przed nią na stole;
w tym samym momencie wioślarze pracowali mocno wiosłami, ser Rodrik zaś pochylał się
nad poręczą dręczony mdłościami. Przed nimi zbierała się burza, ogromna, ciemna, rycząca
nawałnica przecinana błyskawicami, lecz oni jej nie widzieli.
Popatrzył na południe i ujrzał błękitnozielony nurt rzeki Trident. Zobaczył, jak ojciec,
zasmucony, prosi o coś Króla. Zobaczył Sansę płaczącą samotnie w nocy oraz Aryę, która
patrzyła czujnie w milczeniu, skrywając swoje tajemnice głęboko w sercu. Wszędzie, dookoła
wszystkich ludzi, widać było cienie. Jeden z nich był czarny jak popiół i miał straszną twarz
ogara. Inny nosił złocistą niczym słońce zbroję. Nad oboma górował olbrzym w zbroi z
kamienia, lecz kiedy podniósł przyłbicę, we wnętrzu jego hełmu nie widać było nic poza
ciemnością i gęstą czarną krwią.
Bran podniósł oczy i z łatwością popatrzył ponad wodami wąskiego morza na Wolne
Miasta, na zielone morze Dothraków, a potem sięgnął wzrokiem jeszcze dalej do Vaes
Dothraki, baśniowej krainy Jadeitowego Morza, do Asshai w Cieniu, gdzie smoki
wygrzewały się w słońcu.
Wreszcie spojrzał na północ. Zobaczył tam Mur lśniący jak niebieski kryształ, ujrzał
swojego przyrodniego brata, Jona, śpiącego samotnie w zimnym łóżku, jego skóra stawała się
coraz bledsza i twardsza, w miarę jak zapominał o wszelkim cieple. Popatrzył też poza Mur,
za nie kończące się lasy pokryte śniegiem, za zmarznięty brzeg i ogromne niebieskobiałe
rzeki lodu i martwe równiny, na których nic nie rosło i nic nie żyło. I patrzył coraz dalej na
północ, aż dotarł wzrokiem do zasłony światła na krańcu ziemi, a nawet jeszcze dalej.
Popatrzył głęboko w samo serce zimy i krzyknął przerażony. Poczuł na policzkach piekące
łzy.
Teraz już wiesz, wyszeptała wrona, siadając mu na ramieniu.
Teraz już wiesz, dlaczego musisz żyć.
- Dlaczego? - zapytał Bran, nie rozumiejąc i ciągle spadając.
Ponieważ nadchodzi zima.
Bran spojrzał na wronę siedzącą na jego ramieniu, a ona popatrzyła na niego. Miała
troje oczu i to trzecie oko pełne było przerażającej wiedzy. Bran spojrzał w dół. Teraz widział
pod sobą tylko śnieg, zimno i śmierć, zmarznięte pustkowie, z którego wznosiły się ostre,
błękitnobiałe iglice. Pędziły ku niemu niczym dzidy. Ujrzał wbite na ich szpice kości tysięcy
innych śniących. Przeraził się bardzo.
- Czy można jeszcze być dzielnym, jeśli ktoś się boi? - Usłyszał swój własny glos
jakby z oddali.
Dotarł do niego głos ojca. - Tylko wtedy można okazać odwagę.
- No, Bran, ponaglała go wrona. - Wybieraj. Latasz albo umierasz.
Śmierć wyciągnęła po niego ramiona, krzycząc przeraźliwie.
Bran rozpostarł ramiona i poleciał.
Niewidzialne skrzydła poddały się wiatrowi i pociągnęły go w górę. Przerażające
lodowe iglice cofnęły się. Niebo otworzyło się w górze nad nim. Bran unosił się coraz wyżej.
To było lepsze od wspinaczki. Lepsze od wszystkiego innego. Świat w dole kurczył się coraz
bardziej.
- Lecę! - krzyknął uradowany.
Widzę - odparła trójoka wrona. Wzbiła się w powietrze, uderzając go skrzydłami
po twarzy, zwalniając jego lot, oślepiając go. Zachwiał się w powietrzu, czując na policzkach
uderzenia skrzydeł. Wrona dziobała go boleśnie, aż poczuł nagle na środku czoła przenikliwy
ból.
- Co robisz? - krzyknął.
Wrona otworzyła dziób i zakrakała przeraźliwie prosto w jego twarz, a potem szara
mgła zadrżała, zawirowała wokół niego i oderwała się jak zerwana zasłona. Wtedy zobaczył,
że wrona jest w rzeczywistości kobietą, słącą o długich, czarnych włosach, a on wiedział, że
skądś ją zna.|" Bran. Gra o tron.

 
Zastanawia mnie wiele rzeczy w tym śnie..po co Bran ma żyć jakie jest jego zadanie.. Kto jest tym olbrzymem z kamienia, szczerze przyszło mi na myśl wiele postaci ŚMIERĆ, GÓRA nawet Rhaegar. Nie mam pojęcia. Ciekawi mnie tez wątek zimy i Innych..

Co Daenerys pamięta z dzieciństwa? Czemu boi się brata? Jak się naprawdę czuje?



Właśnie to pytanie mnie nurtuje cały czas jest ono ukazywane w książce ..czerwone drzwi albo drzewo cytrynowe. Jak dla mnie to bardzo dziwne, bo co chwile wspomina te rzeczy, okazuje się że nawet oczami wyobraźni potrafi dostrzec Smoczą Skałę na której się urodziła i Królewską Przystań której tak naprawdę nigdy nie widziała tłumaczy to tym, że Viserys opowiadał jej o nich i dzięki temu potrafi je ujrzeć.

'' Może smok pamiętał, ale nie Dany. Nigdy nie widziała ziemi za wąskim morzem, którą jej brat uważał za własność.''

" Wtedy mieszkali w Braavos. Miała tam swój pokój, a przed jej oknem rosło cytrynowe drzewo. ''

'' Dany płakała, kiedy zamknęły się za nimi na zawsze czerwone drzwi.''
Daenerys. Gra o tron.

Na początku książki Dany jest ewidentnie dzieckiem, które boi się własnego brata. W głębi duszy jednak czuje, że go kocha ale nie da się też ukryć iż wie jaki jest naprawdę...to nieudacznik który nigdy nie osiągnie tego co zamierza. Słyszy też różne pogłoski ale mu o nich nie mówi, bo mogłaby obudzić smoka. Jej brat wierzył w różne historie opowiadane przez kupców i innych, lecz ona wiedziała że nie były prawdziwe. Dochodzimy do pewnego wniosku, skoro wiedziała że jej bratem pomiatano i zwano żebraczym królem czemu sama o sobie nie pomyślała. Jak będą ją nazywać jeżeli Viserysa nie darzyli żadnym uczuciem ? Czemu miała by być od niego lepsza? Dziecinada i tyle jak dla mnie, była taka sama jak on dla innych pewnego rodzaju pomiotem. Tylko trzeba jej przyznać jedno dla Viserysa dom był w Westeros dla niej zupełnie gdzie indziej..z czasem jej marzenia przerodzą się w to samo tylko ona nie będzie wiedziała dokąd wraca, o ile oczywiście tam wróci, jak na razie się na to nie zapowiada.
 

'' Dany uważnie słuchała, co mówią ludzie na ulicach, ale wiedziała, że nie należny wypytywać brata, który tka swoja sieć marzeń. Dobrze znała jego gniew. Sam Viserys mawiał, że rozgniewać go, to jak obudzić smoka."

'' - To są twoi ludzie i kochają cię - zapewnił go kupiec Illyrio - W całym królestwie luudzie potajemnie wznoszą toasty za twoje zdrowie, a kobiety wyszywają chorągwie ze smokiem i trzymają je na dzień twojego powrotu. - Wzruszył ogromnymi ramionami - Tak przynajmniej mówią moi wysłannicy.
Dany nie miała swoich wysłanników ani żadnej innej możliwości dowiedzenia się, co myślą lub robią za wąskim morzem, lecz nie ufała słodkim zapewnieniom Illyria, tak samo jak nie wierzyła we wszystko, co o nim mówiono. Ale jej brat przytakiwał kupcowi gorliwie."
  
" Viserys żył w oczekiwaniu na ten dzień. Daenerys zaś pragnęła jedynie ogromnego domu z czerwonymi drzwiami i drzewem cytrynowym za oknem oraz dzieciństwa, którego nie pamiętała."   Daenerys. Gra o tron.

I na deser... 'orgazm' Danki na tytuły. Widać to już na samym początku jak uwielbia gdy mówi się do niej księżniczko, moja pani. Zresztą ona nie ma ograniczeń. Jej lista i tak wciąż jest za krótka ale z rozdziału na rozdział będzie się powiększać możecie być tego pewni.

'' ..Dzisiejszego wieczoru musisz wyglądać jak księżniczka. Księżniczka pomyślała Dany. Już zapomniała, co znaczy być księżniczką. A może nigdy nie wiedziała."

"Nazywał ją 'małą księżniczką', czasem zwracał się do niej 'moja pani' "
Daenerys. Gra o tron.

Ha..mam jeszcze kolacje aczkolwiek nie wiem co może ona oznaczać.

"Tamtej nocy śniła o smoku. Viserys bil ją i ranił. Była naga, obezwładniona strachem. Zaczęła uciekać, jednakże jej ciało wydawało się grube i powolne. Znowu ją uderzył. Potknęła się i przewróciła 'Obudziłaś smoka'. Uda miała czerwone od krwi. Zamknęła oczy i zapłakała cicho. W odpowiedzi rozległ się nieprzyjemny trzask, a potem jakby huk ognia. Kiedy podniosła głowę, Viserys zniknął, a dookoła wznosiły się ogromne płomienie, pośród których ujrzała smoka. Odwrócił powoli głowę. Kiedy skierował na nią zamglone oczy, obudziła się drżąca i zalana potem. Nigdy dotąd tak się nie bała..."  Daenerys. Gra o tron.

piątek, 16 maja 2014

Dlaczego dewizja Starków jest przestrogą a nie przechwałką ich rodu ?

Jak już wcześniej dało się zauważyć. Tylko Starkowie mają taką a nie inną dewizę. Nadchodzi zima. Wydaję mi się że dzięki temu mają takie hasło iż tylko oni wiedzą jak na prawdę wygląda zima.
A o to cytat jak zawsze :)
'' - Musimy nauczyć się stawiać czoło obawą. Będzie coraz starszy. A poza tym nadchodzi zima.
- Tak - rzekła Catelyn. Na dźwięk tych słów poczuła dreszcz, jak zawsze kiedy je słyszała. Była to dewiza Starków. Wszystkie wielkie rody  posiadały rodzinne zawołanie, swojego rodzaju modlitwę, w której wielbiono honor i chwałę, składano przysięgę lojalności, wiary i odwagi. Wszystkie, tylko nie ród Starków. Nadchodzi zima, tak brzmiała dewiza. Nie po raz pierwszy pomyślała, jak dziwni są mieszkańcy północy." Catelyn. Gra o tron.