No a teraz czas na fragmenty
'' Lyanna miała zaledwie szesnaście lat, panna o niespotykanej urodzie. Ned kochał ją całym sercem. Robert uwielbiał ją jeszcze bardziej. Miała zostać jego żoną.
– Była piękniejsza – przemówił Król po długiej chwili milczenia. Błądził spojrzeniem po twarzy Lyanny, jakby wierzył, że siłą woli przywróci ją do życia. Wreszcie podniósł się niezgrabnie. – A niech to, Ned. Musiałeś ją pochować w takim miejscu? – Mówił głosem zdławionym smutkiem. – Zasłużyła na coś więcej niż ciemność…
– Należała do Starków z Winterfell – odpowiedział spokojnie Ned. – Tu jest jej miejsce.
– Powinna spoczywać gdzieś na wzgórzu, pod drzewem owocowym, gdzie świeci słońce, płyną chmury i pada deszcz, który ją obmywa.
– Byłem przy niej w chwili śmierci – przypomniał Ned Królowi. – Pragnęła wrócić do domu i spocząć obok Brandona i ojca. – Niekiedy wciąż jeszcze słyszał jej słowa. „Obiecaj mi – mówiła, płacząc w pokoju przesyconym zapachem krwi i róż. – Obiecaj mi, Ned". Gorączka pozbawiła ją sił, dlatego mówiła ledwo słyszalnym szeptem, lecz kiedy obiecał spełnić jej prośbę, strach z oczu jego siostry ustąpił. Ned pamiętał, jak się wtedy uśmiechnęła, jak mocno ścisnęła mu dłoń, zanim wypuściła nić życia – z dłoni Lyanny wysypały się płatki róży, czarne i martwe. Potem już nic nie pamiętał. Odnaleziono go uczepionego jej ciała, milczącego i pogrążonego w smutku. Howland Reed, mały wyspiarz, rozłączył ich dłonie, lecz tego Ned już nie pamiętał. – Przynoszę jej kwiaty, kiedy tylko mogę – powiedział. – Lyanna bardzo… bardzo je lubiła.
Król dotknął jej policzka, muskając palcami surowy kamień, jakby dotykał twarzy żywej kobiety.
– Ślubowałem, że zabiję Rhaegara za to, co jej zrobił.
– I tak się stało – przypomniał mu Ned.
– Tylko raz – odparł Robert z goryczą.
Przybyli do brodu rzeki Trident, kiedy wokół szalała bitwa. Robert ze swym ogromnym młotem, w hełmie z rogami, natomiast targaryeński książę w czarnej zbroi. Na jego napierśniku widniał rodowy herb, trzygłowy smok, ozdobiony rubinami, które w blasku słońca migotały jak płomyki ognia. Czerwone wody Tridentu kipiały wokół kopyt ich wierzchowców, kiedy objeżdżali się i zadawali ciosy raz po raz, aż wreszcie druzgocący młot Roberta dosięgnął smoka i piersi, którą skrywał. Kiedy Ned dotarł na miejsce walki, Rhaegar leżał martwy w wodzie, a żołnierze obu armii brodzili w kotłującej się wodzie w poszukiwaniu rubinów, które posypały się ze zbroi pokonanego.
– W snach zabijam go co noc – wyznał Robert. – I tysiąc śmierci byłoby za małą karą.''
'' - Podstęp nigdy nie był obcy Targaryenom - powiedział Robert. Znowu wzbierał w nim gniew. Lannister odpłacił im za to podobną monetą. Zasłużyli na to. Nie martw się, ta sprawa nie zakłóci mojego snu.
- Nie było cię tam - odparł Ned, a w jego słowach zabrzmiała gorycz. On rzadko kiedy spał spokojnie. Już czternaście lat próbował przespać swoje kłamstwa, lecz one wciąż nie dawały mu spokoju. - Nie było to honorowe zwycięstwo.
- Niech Inni wezmą twój honor! - zaklął Robert. - Czy którykolwiek z Targaryenów wiedział, co to honor? Zejdź do swojej krypty i spytaj Lyannę o honor smoka!
- Pomściłeś Lyannę nad Tridentem - odparł Ned, zatrzymując się przy Królu. Obiecaj mi, Ned, wyszeptała wtedy''